Marzeniem każdego rodzica dziecka w spektrum autyzmu, które jada wybiórczo jest doprowadzić do sytuacji, kiedy dziecko weźmie do ust nowe jedzenie, przeżuje i nie wypluje!
Rodzic więc stara się na wszystkie możliwe sposoby doprowadzić do tego, aby to COŚ NOWEGO włożyć dziecku do ust.
Co więc robi? Podaje dziecku posiłki jednocześnie odwracając jego uwagę od tego, co kładzie na stół.
Włącza bajkę w telewizji, puszcza na telefonie ulubione piosenki dziecka, rozkłada na stole pasjonujące dziecko gazetki z ulubionymi postaciami bajkowymi. I w tym czasie, kiedy dziecko kieruje swoją uwagę na niezwykle interesujące je rzeczy – rodzic zapakowuje do ust dziecka porcję jedzenia. Szybko, sprytnie – tak, aby dziecko nie zdążyło zorientować się, że je.
Albo inaczej. Rodzic opowiada niestworzone historie dziecku, lata ulubionymi samolocikami, puszcza bańki lub robi jeszcze inne cuda wianki, aby tylko dziecko otworzyło usta i przyjęło pokarm.
Albo jeszcze coś innego. Przemyca w znanym dziecku jedzeniu nowe, zdrowe produkty, bo wie, że jeżeli poda je dziecku świadomie to zostaną odrzucone.
Po co to piszę? Żeby krytykować rodziców? ABSOLUTNIE NIE!!! To, że tak robią rodzice wynika z ich ogromnego strachu o dziecko, o czym pisałam już TUTAJ
Opisuję nieprawidłowe praktyki, aby dorośli – rodzice, ale też specjaliści wiedzieli, że należy zaprzestać ich realizacji.
Są inne sposoby na to, aby nauczyć dzieci jedzenia nowych, zdrowych produktów.
Ale zanim dziecko włoży sobie do ust marchewkę, brokuł, makaron z sosem pomidorowym czy awokado musi ZAPOZNAĆ SIĘ z innymi wymiarami sensorycznymi tego produktu.
Co to oznacza? To znaczy, że dorosły zanim położy nowe jedzenie na talerz dziecka i będzie oczekiwać, że dziecko zje – zorganizuje kilka lub kilkanaście zajęć kulinarnych, podczas których dziecko pozna tę nowość z wszystkich stron.
Zajęcia kulinarne, które mam na myśli, to nie musi być godzinne robienie z dzieckiem sałatki czy długotrwałe przygotowywanie pizzy. To powinny być króciutkie, maksymalnie 10 MINUTOWE aktywności z produktami spożywczymi, które chcemy dziecku wprowadzić do menu.
Aktywności, które warto powtarzać codziennie, aby dziecko oswajało się systematycznie z coraz wyższymi poziomami kontaktu sensorycznego z nowym jedzeniem.
Aby dziecko nie bało się wziąć do ust plasterka marchewki, jabłka, kawałka brokułu, kanapki z pomidorem czy łyżki nowej zupy musi zmierzyć się z konsystencją tych nowych rodzajów jedzenia, ale w obrębie innych niż usta części ciała.
Co to znaczy? Dziecko musi po dotykać nowości, wywąchać zapachy, a nawet polizać i pocałować kawałek nowego jedzenia, ale nadal NIE POWINNO być namawiane do zjedzenia. Nawet do skosztowania kawałeczka nowości.
Kiedy dziecko zapozna się z nowym jedzeniem, we własnym tempie, na własnych zasadach, małymi krokami to w tej stworzonej przez dorosłych przestrzeni znajdzie się miejsce na skosztowanie.
Kiedy dorośli wycofują presję słowną, fizyczną i psychiczną dzieje się MAGIA. Dziecko zaczyna zwracać uwagę na jedzenie, interesować się jedzeniem, pojawia się ochota na zjedzenie małego coś niecoś. I, o dziwo, może to być coś nowego.
Na podsumowanie tego, co napisałam: dziecko jest gotowe na kosztowanie nowości, kiedy nie obrzydza je ich widok i zapach; kiedy nie boi się ich dotknąć i powąchać, kiedy pocałuje kawałek i poliże.
DOPIERO WTEDY osiąga taki poziom gotowości na zmiany, na którym prawdopodobieństwo zjedzenia nowego produktu staje się bardzo wysokie.
Jak myślisz – taki sposób postępowania ma rację bytu? Podziel się opinią 🙂
Jaki mądry sposób.Miałam taki problem z wnukiem.Miał wiotkość mięśni i jadł tylko zupy kremy.Może bał się gryźć,bo nie dawał rady? Dlaczego tak się dzieje?