Ostatnio zobaczyłam na FB śmieszny mem. Mamy czas pandemii i dzieci uczą się w domu. Nauczycielka matematyki odsyła uczniowi poprawione zadania z adnotacją „Jasiu, powiedz tacie, że źle zrozumiał zadanie nr 3”.
Tata chciał pomóc dziecku, bo ma trudność z matematyką. Tak naprawdę nie pomógł – wyręczył. I zrobił mu krzywdę.
Nad tym, że należy pomagać dziecku nie będziemy się tu rozwodzić. Rodzic, nauczyciel, terapeuta, wychowawca jest poniekąd zobligowany do pomagania z racji pełnienia w życiu dziecka takiej, a nie innej roli.
Niekiedy jednak pomaganie szybko zmienia się w wyręczanie i w tym momencie dorosły staje się czynną blokadą w harmonijnym rozwoju dziecka.
Nie rzucam słów na wiatr. Widziałam w swoim życiu tysiące przykładów jak rodzic chcąc pomóc dziecku tak naprawdę pomaga sobie. Przykład?
A ubieranie 5 latka w przedszkolu?
A pakowanie plecaka czwartoklasiście?
A osobiste budzenie 15 latka do szkoły?
Robiąc takie rzeczy – pomagamy dziecku? NIE! Pomagamy sobie!
Ubieramy buty, bo będzie szybciej, a nam się spieszy!
Pakujemy plecak, bo czegoś zapomni i będziemy musieli dowieźć do szkoły!
Budzimy, bo zaśpi i będziemy musieli usprawiedliwiać nieobecność na lekcji.
Czyli chronimy siebie przed przykrymi następstwami zachowań dzieci. Chronimy też dzieci przed NATURALNYMI KONSEKWENCJAMI ich działań. My się uczymy, co mamy robić, aby uniknąć przykrych skutków swoich czynów, ale NIE DAJEMY dzieciom szansy, aby one same nauczyły się tego samego.
KAŻDE ZACHOWANIE CZŁOWIEKA MA SWOJĄ PRZYCZYNĘ, ALE TEŻ SKUTEK.
Czyli jak sobie pościelisz – tak się wyśpisz. Mniej więcej.
Jak wobec tego pomagać dziecku, aby w przyszłości stało się samodzielne i niezależnie?
TRZY ZASADY:
Pozwól dziecku doświadczać trudności i ucz prosić o pomoc.
Co to znaczy? Chodzi o to, że Twoje dziecko musi znaleźć się w różnych sytuacjach. Z tymi przyjemnymi nie mamy problemu. Organizujemy dziecku świat tak, aby miało ciepło, sucho, bezpiecznie. Aby było pojedzone, napojone i czyściutkie.
Ale to nie jest prawdziwe życie. Musisz „narazić” dziecko również na przykre doświadczenie. Po co? Konfrontując się z problemem dziecko uczy się wielu pożytecznych rzeczy: przekonuje się, że czasem może być trudno, próbuje samodzielnie rozwiązać swój problem i dopiero, kiedy nie udaje mu się – szuka pomocy u dorosłego.
I uwaga! Szanowni czytelnicy! Nie dotyczy to tylko tzw. neurotypowych dzieci. Piszę o wszystkich dzieciach. Również ze spektrum autyzmu.
Pozwólmy dzieciom na samodzielność, na błędy, na doświadczenie problemu. Niech pomęczą się trochę, pokombinują. Kiedy widzimy, że jednak nie dają rady – nie pomagajmy od razu, i nie mówmy: WIDZĘ, ŻE NIE DAJESZ RADY – ZROBIĘ TO ZA CIEBIE. Kiedy nie dają rady – powiedz lub pokaż jak dziecko może poprosić o pomoc.
Rób to zawsze, kiedy dziecko znajdzie się w krytycznej sytuacji:
Kiedy dajesz pomoc – myśl od razu jak ją wycofasz.
Dziecko próbowało, ale nie poradziło sobie. Więc trzeba pomóc, ale musi to być pomoc przemyślana.
Nie zawiązało butów – nie zawiązuj za dziecko. Ujmij w swoje dłonie jego dłonie i razem spróbujcie zawiązać but. Z każdą kolejną próbą dawaj coraz mniej swojej fizycznej pomocy, aż dziecko zawiąże but samodzielnie.
Nie umyło dokładnie zębów – nie chwytaj za szczoteczkę i nie szoruj z zapałem jego ząbków. Stań obok, weź swoją szczoteczkę w rękę i po kolei pokazuj dziecku, które części ząbków powinno myć i w jakiej kolejności. Z każdym myciem zębów pozwalaj dziecku na większą samodzielność.
Nie wita się z babcią, kiedy jedziecie w odwiedziny – nie komentuj „Jak się mówi do babci? Przywitaj się!”. Podejdź do babci pierwszy, przywitaj się w trochę przesadny sposób, aby dziecko miało możliwość zaobserwowania czynności i słów, potem zachęć dziecko do zrobienie tak samo. Podczas kolejnych spotkań z babcią twój model przywitania powinien być coraz mniej przesadny.
Podsumowując – ucząc dziecko przeróżnych czynności i umiejętności dnia codziennego dostarczaj takich podpowiedzi, jakie są konieczne, lecz zawsze pamiętaj – czynność z podpowiedzią to niesamodzielna czynność. Aby była samodzielna – wycofaj wszelką pomoc!
Ucz rozwiązywać własne problemy – daj wędkę nie rybkę.
Idealnym rozwiązaniem jest sytuacja, kiedy dziecko napotykając trudność – radzi sobie z nią sam. Kiedy jednak jest za trudno, po kilku nieudanych próbach szuka drugiej osoby i prosi o pomoc. Ideałem była by jednak sytuacja, kiedy dziecko w obliczu kryzysu „realizuje procedurę”.
Już szybko wyjaśniam, ponieważ oczami wyobraźni widzę wasze szeroko otwarte oczy ze zdziwienia.
Sytuacje trudne przydarzają się wszystkim systematycznie, dzieciom też. Dobrze jest uczyć każde dziecko, a potem nastolatka, że nie zawsze będą obok niego osoby, które pomogą rozwiązać problem. I że trzeba sobie radzić samemu. I o ile dzieci w normie rozwojowej prędzej czy później dochodzą do takich wniosków, o tyle osoby z ASD w sytuacji zmiany, sytuacji problemowej po prostu „tracą głowę”.
Dlatego warto budować dla dziecka z ASD strategie wsparcia wizualnego. Wyobraź sobie sytuację: dziecko jest zdenerwowane. Może robić różne rzeczy w tym zdenerwowaniu. Zwykle wtedy dorosły czuje się zobowiązany do uspokojenia i stonowania nastroju dziecka. A gdyby tak nauczyć dziecko wyciszać się samodzielnie? Jak? A na przykład tak!
Przygotuj dla dziecka KOŁO RATUNKOWE – wizualną strategię na zdenerwowanie. Taką podpowiedź, co może zrobić, aby się uspokoić.
Ucz dziecko używać KOŁA RATUNKOWEGO zawsze wtedy, kiedy tego potrzebuje. Zachęcam do pozostania ze mną, w najbliższym czasie napiszę, jak przygotować i jak używać KOŁA RATUNKOWEGO.
Już teraz rozumiesz, co to znaczy dać wędkę, a nie rybkę?
Puenta:
Pomagaj – nie wyręczaj!
Pokaż dziecku, że ma własne skrzydła i pomóż mu je rozwinąć.